12| Złe samopoczucie




Spojrzałam na zegarek. Była już 13:55. Zdenerwowałam się, Piotrka jeszcze nie było. Czekałam tak jeszcze przez chwilę, kiedy go zobaczyłam.
- No w końcu! - powiedziałam.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie - Piotrek pocałował mnie w czoło - zepsuła nam się...
- Później będziesz się tłumaczył. Musimy już wchodzić - przerwałam.

Wyszłam z sali. Kiedy zobaczyłam Marcina, zrobiło mi się jakoś niedobrze. Nie chcę go już nigdy więcej widzieć na oczy. Osoba, z która razem mieszkałam okazała się być niepoczytalna. Właśnie dlatego Marcin dostał jedynie zakaz zbliżania się.
Usiadłam na krześle, które stało pod ścianą.
- Martynka idziemy? - zapytał Piotrek?
- Słabo mi - odpowiedziałam.
- Pójdę po wodę, poczekaj.
Zostałam sama w korytarzu. Za kilka minut wrócił Piotrek z butelką wody.
- Lepiej Ci już? - powiedział podając mi butelkę
- Tak, chodźmy. - odpowiedziałam po wypiciu znacznej ilości wody.
Po kilkunastu minutach byliśmy w domu.
Poszłam do sypialni po koc i położyłam się na kanapie w salonie. Znowu zrobiło mi się źle.
- Jak się czujesz? - spytał zatroskany Piotrek?
- Pewnie grypa - powiedziałam.
- Moja biedna - Piotrek mnie przytulił.
- Dobra, dobra, teraz mi się tu tłumacz, czemu się spóźniłeś?
- A już myślałem, że zapomnisz - zaśmiał się Piotrek - mieliśmy akcję i kiedy już byliśmy w połowie drogi, w lesie, zepsuła nam się karetka, a za nim przyjechała inna....
- Wybaczam Ci - uśmiechnęłam się.
- A tak poza tym, co dzisiaj na obiad? Może pizza?
Jeśli obiadem można nazwać pizze - pomyślałam.
- Jak chcesz, a i tak nie mam za bardzo ochoty.. - powiedziałam
Piotrek wstał i poszedł po telefon.
Po około pół godzinie przyjechał dostawca z jedzeniem.
Pizza była dość duża, z czego ja zjadłam może pół jednego kawałka. Nie miałam apetytu. Nie można powiedzieć tego o Piotrku! Zjadł chyba nawet więcej niż połowę. Jak taka chuda osoba może tyle zjeść? Zaśmiałam się.
Z całego zamieszania z pizzą była już 17:40. Źle się czułam, więc poszłam się szybciej umyć. Po 15 minutach wyszłam z łazienki.
- Może włączymy jakiś film? - zaproponował Piotrek.
- Czemu nie.
Po przeszukaniu przez Piotrka półki z filmami, w końcu znalazł. Była to komedia romantyczna. Nie przepadam z tego typu filmami, ale niech już będzie. Kiedy wszystko było już gotowe położyłam się na łóżku, obok mnie Piotrek. Oparłam głowę o jego ramię, a on mnie objął.
Po godzinie moje oczy same już się zamykały. Wtuliłam się w ramię chłopaka i zasnęłam.






Obudziłam się przed 6. Nie miałam ochoty wstawać, a co dopiero iść do pracy. Czułam się jeszcze gorzej niż wczoraj. Mimo wszystko wstałam i poszłam do łazienki. Zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na wannie. Zrobiło mi się niedobrze...
Wyszłam po 20 minutach. Pewnie obudziłam Piotrka, bo już nie spał.
- Obudziłam Cię? - zapytałam i usiadłam na krześle przy stole.
- Nie, sam się obudziłem - powiedział i pocałował mnie w czoło - źle wyglądasz.
- To nic takiego - skłamałam - o której jedziemy?
- Za około 30 minut.
Poszłam do łazienki. Ubrałam swoją nową turkusową sukienkę i baletki, a włosy uczesałam w zwykłą kitkę. Jak zawsze po 10 minutach byłam już gotowa.
Znów nie miałam apetytu, więc zjadłam tylko banana. Zrobiło mi się zimno. Poszłam poszukać sweter. Kiedy byłam w kuchni, przy okazji spojrzałam na termometr. Już po 7 było 20°C.
- Gotowa? - spytał Piotrek.
- Tak, możemy jechać.
W drodzę było mi jeszcze gorzej. Człowiek cieszyłby się z ładnej pogody. Słońca, ptaków. Ale nie ja. Dzisiaj wszystko mnie drażniło. Miałam nadzieję, że to tylko grypa, tylko, że nigdy nie miałam takich objawów.
Po kilku minutach byliśmy w pokoju ratowników. Szczerze muszę powiedzieć, że wszyscy zdziwili się na widok mnie i Piotrka trzymających się za ręke. Wszyscy oprócz Adama.
Niechętnie poszłam się przebrać. Usiadłam na kanapie i zaczęłm czytać gazetę, która leżała na stoliku. Za kilka minut przyszedł Wiktor.
- Dzieciaki zbierajcie się - powiedział.
Szybko wstałam i poszłam. Kiedy byłam już na schodach zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o ścianę. Akurat wtedy przechodził Adam.
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam.
- Choć pomogę Ci.
Adam pomógł mi dojść do karetki. Poczułam się jak kaleka. Piotrka jeszcze nie było.
- Martyna wiesz gdzie jest Piotr? - zapytał zdenerwowany Wiktor?
- Niestety, nie.
Czekaliśmy na niego przez chwilę. Nie pomyślałam, żeby do niego zadzwonić. Przez to jak się czuję nic nie potrafię dobrze zrobić. Na szczęście nie czekaliśmy długo.
- Ruchy, ruchy Piotr! - krzyknął Wiktor.
Około 20 minut później byliśmy z powrotem pod szpitalem. W drodzę powrotnej znów zrobiło mi się niedobrze. W tym momencie nie byłam w stanie nawet posprzątać karetki. Choć trzeba przyznać, że było trzeba odłożyć kilka rzeczy na miejsce. Przyszedł Piotrek z Wiktorem. Rozmawiali. Ze względu, że siedziałam Piotrek powiedział:
- Źle wyglądasz.
- I tak też się czuje - choć w cale nie było mi do śmiechu.
- Co się dzieje Martyna? - zapytał Wiktor
- Nic takiego. To pewnie grypa.
- Nic takiego... Wiesz jak może skończyć się nie leczona - próbował mnie zastraszyć - choć, zbadam Cię.
Poszliśmy do bazy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz