01| Nowy ratownik(?)
- Podaj mi kurtkę - usłyszałem głos Wiktora.
- A gdzie jest? - odpowiedziałem.
- Tam gdzie zawszę, na wieszaku! - wrzasnął Wiktor.
- Niech się szef tak nie denerwuje, już podaję.
- Piotr! Ile razy mówiłem Ci, żebyś tak do mnie nie mówił?!
- Dobrze, przepraszam.
Podałem kurtkę Wiktorowi po czym zabrałem się za przeglądanie gazety, która leżała na stoliku.
- Piotr! - znowu usłyszałem - dziś przychodzi Martyna, nowa ratowniczka, zajmiesz się nią - powiedział Wiktor.
- A co mam rozumieć w zdaniu 'zajmiesz się nią'?
- Po prostu zapoznasz ze szpitalem, pokażesz karetkę. Czy to jest aż tak trudne?
- Dobrze, nie ma sprawy.
Kiedy już Wiktor wyszedł myślałem o Martynie. Ale o czym tu myśleć kiedy nie wiem jaka ona jest, jak wygląda? Zadałem sobie pytanie, na które nie znałem odpowiedzi. Siedziałem tak jeszcze przez dłuższą chwilę, ale nagle przypomniało mi się, że muszę zapytać Adama czy przyniósł dla mnie segregator medyczny, który mu pożyczyłem. Niechętnie wstałem i poszedłem. Kiedy byłem obok kafejki zauważyłem dziewczynę. Widocznie gdzieś się śpieszyła, bo nie zwracała uwagi na mały stopień do, którego zmierzała. Nie mogłem pozwolić, żeby zaraz potknęła się i upadła. Nie wiedziałem jak ma na imię, a gdybym zawołał coś w stylu 'uważaj' pewnie nie zwróciła by na mnie uwagi. Przyśpieszyłem kroku aby ją zatrzymać lecz nieznajoma była już przy schodku. Nagle błyskawicznie znalazłem się w tym miejscu, a dziewczyna nie widząc ani mnie, ani stopnia potknęła się, upadając prosto w me ramiona. Spojrzała mi głęboko w oczy, co ja oczywiście odwzajemniłem. Miała śliczne oczy. Brązowe. Pewnie osoba, która by nas obserwowała pomyślała by sobie, że zaraz pocałujemy się. Nasze usta były blisko siebie, a biorąc pod uwagę, że trzymała ona ręce na mojej klatce piersiowej, a ja obejmowałem ją w pasie, tym bardziej sprzyjało sytuacji. Krótka ale romantyczna chwila wydawała mi się wiecznością. Nagle stwierdziła, ciągle w moich objęciach;
- Dziękuję, jesteś moim bohaterem - zażartowała.
- Nic wielkiego, przecież po to jestem ratownikiem!
Piękną chwilę przerwał Wiktor.
- Widzę, że już się poznaliście?
W tej chwili zrozumiałem, że to jest Martyna! Osoba z którą od dziś będę się codziennie widzieć!
- Piotr! Co ja Ci mówiłem?! Pokaż Martynie karetkę! - zdenerwował się Wiktor.
- Yyyyy, tak tak, już idziemy - odpowiedziałem, jąkając się.
- To ruchy Piotr! Za godzinę nasz dyżur!
*kilka minut później *
Kiedy pokazałem Martynie gdzie znajdują się poszczególne rzeczy, pomyślałem, że warto poznać ją bliżej.
- No więc - powiedziałem lekko zawstydzony - dlaczego akurat medycyna?
- To trochę skomplikowane. Mój tata uważa moje wybory za zwykłe fanaberie, a ja chce mu pokazać, że umiem podejmować dobre decyzje - odpowiedziała obojętnie Martyna.
Kiedy to usłyszałem zrobiło mi się jej szkoda.
- Przykro mi z powodu...
Nie dokończyłem, ponieważ akurat w tej chwili przyszedł Wiktor.
- Zbierajcie się, mamy wezwanie - powiedział.
Po rozmowie z Piotrkiem straciłam humor. Nie lubię rozmawiać o moim ojcu. Na szczęście nie mogłam długo myśleć o tej sprawie, gdyż byliśmy już na miejscu wezwania. Weszliśmy do mieszkania. Wiktor zaczął badać rannego. Podobno mężczyzna spadł z dachu. Nie wyglądało to na coś poważnego, ale nagle doszło do zatrzymania krążenia. Wiktor momentalnie zareagował, prosząc mnie o defibrylator.
- Odsuńcie się! - krzyknął Wiktor.
Ja i Piotr staliśmy koło siebie. Po krótkiej chwili Wiktorowi udało się uratować pacjenta. Zeszłam na dół po nosze.
*godzinę później*
W pokoju służbowym spotkałem Adama i Martynę. Kiedy wyszła, Adam powiedział:
- Niezła jest ta nowa. Ciekawe czy ma chłopaka?
- Nawet jeśli nie, to nie masz szans! - Powiedziałem żartobliwie.
- Na pewno mam większe od Ciebie!
- Haha, śmieszny jesteś! Mogę się założyć, że najpóźniej za dwa tygodnie będziemy razem!
Oczywiście powiedziałem to na żarty, ale Adam wziął to na poważnie. Nie miałem już wyboru. Zgodziłem się. Kiedy miałem już iść do domu spotkałem Martynę.
- Może pójdziemy na piwo? - zaproponowałem.
- A wiesz, czemu nie. - odpowiedziała promiennie.
Po drodze starałem się lepiej ją poznać. Czas zleciał szybko. Weszliśmy do baru.
- Ja stawiam - powiedziałem.
Zajęliśmy miejsca i rozmawialiśmy. Nagle Martyna zrobiła przerażoną minę.
- Co się stało? - spytałem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz