22. Wspomnienia
- Zostanie tu jak długo będzie chciała, czy Ci się to podoba czy nie! - usłyszałam głośny trzask drzwiami. Nie obudziłam się przez rozmowę rodziców. Do tego się już przyzwyczaiłam. Spadające krople deszczu odpijały się od szyby, niby nie głośno, a jednak nie mogłam dłużej spać. Kiedy chciałam wstać z łóżka, zakręcił mi się chwilowo obraz. Nie czułam się najlepiej. Było mi zimno, bolała mnie głowa. Posiedziałam kilka minut, po czym wstałam, zarzuciłam na siebie sweter i zeszłam do pokoju na dół. W kuchni siedziała moja mama. Była smutna.
- Cześć mamo. - powiedziałam z uśmiechem.
- Martyna. - odpowiedziała z pokerową twarzą.
- Co się dzieję? Pokłóciłaś się z tatą? - zapytałam, mimo wszystko znając odpowiedź. - Znów przeze mnie... - i tu zesmutniałam.
- Martyna. To nie tak. - udawała. - Jak Ci się spało?
- Dobrze. - powiedziałam i poszłam zrobić śniadanie. Jak jeszcze tu mieszkałam, robiliśmy je na zmianę. Z tego co pamiętam, teraz moja kolej. Gdy zrobiłam śniadanie i je zjadłam, nadal siadłam przy stole w jadalni. Był to niewielki pokój, w którym nie było nic nadzwyczajnego. A jednak uwielbiałam tam przebywać. Na jednej ze ścian znajdowało się duże okno, a pod nim, na podłodze stało kilka kwiatów w doniczkach. Bez, róża i różnorodne kolory tulipanów. Lubię tulipany. Wisiało też kilka obrazów, głównie jakiś krajobrazów... Widok z okna był niesamowity! Dom moich rodziców znajdował się na wzgórzu, dlatego niemal z każdego okna widać było miasto z góry. Przypomniała mi się lekcja w 6 klasie. Mieliśmy malować nasze rodzinne miasto z lotu ptaka. Tu jednak najbardziej mi się bardziej podobało, niż na malunku. Kiedy byłam mała przesiadywałam w jadalni całe dnie! Zawszę trudno było wyciągnąć mnie z tego pokoju. Dom był bardzo duży. Zawszę wydawało mi się, że jest za duży dla trzech osób. Wiele pokoi było nie używanych. Kiedy się wyprowadziłam moi rodzice zostali w nim sami. Właściwie można powiedzieć, że mieszkała w nim moja mama, bo jeszcze do niedawna tata pracował do późnych godzin, więc bywał gościem we własnym domu.
- Nad czym tak myślisz? - spytała zaciekawiona.
- Nad niczym. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- A powiedź mi, kim jest ten chłopak, z którym wczoraj przyjechałaś.
Uśmiechnęłam się.
- To Piotrek. Mój chłopak, a właściwie... - nie dokończyłam.
- To już nie jesteś z Marcinem? - zdziwiła się moja mama.
- Nie, nie jestem. - udawałam smutek.
Mama nie wiedziała jeszcze o niczym. O tym co mi zrobił, że jest w więzieniu. O tym, że ja i Piotrek jesteśmy zaręczeni i o tym, że jestem w ciąży. Zdałam sobie również sprawę, że będzie to powód do kolejnej kłótni z ojcem. Bardzo lubił Marcina. Planował już przyszłość właśnie z nim. Obaj zgadzali się w kwestii, że najpierw trzeba zając się karierą, a dopiero później myśleć nad dziećmi. Dzielili wspólną pasję... Za to mama, ona zawszę chciała dla mnie jak najlepiej. Wiedziała, że Marcin jest nie dla mnie. Matczyna intuicja, jak to mawiają. Dopiero później też zdałam sobie sprawę nad Marcinem, że nie pasuje do mnie... Mama zawszę mówiła, że zrobię tak jak będę chciała. Wiedziałam, że również pragnęła, żebym miała dobrą przyszłość, że jej marzenia były także związane z marzeniami ojca. Dzięki niej mam teraz to wszystko. Gdyby nie ona nie poznałabym Piotrka. Chociaż często nie zgadzałyśmy się pod wieloma względami, za to właśnie jestem jej najbardziej wdzięczna. To ona pozwoliła mi być ratownikiem, gdy ojciec był na mnie w tej chwili zły.
- No to opowiadaj kim jest Piotrek, jak się poznaliście. - ucieszyła się.
- Może opowiemy Ci razem. - zaśmiałam się.
- No dobrze, w takim razie będę czekać do wieczora. - zażartowała.
- Dzisiaj wieczorem przyjedzie, więc będzie idealna okazja!
- Ale trafiłam. - mama również się zaśmiała.
Panowała teraz cisza. Mama przyglądała mi się przez jakiś czas, po czym, powiedziała.
- Kiedy Ty tak urosłaś? - wzruszyła się.
- Mamo, tylko nie płacz. - wstałam i podeszłam do jej krzesła aby ją przytulić.
- Pamiętam jeszcze jak siedziałaś tu przy oknie i niemalże gapiłaś się tam w dół, na Warszawę.
- Kiedy dzisiaj tu przyszłam też mi się to przypomniało. Pamiętam dobrze jak mówiłaś, żebym usiadła na kocu, bo się przeziębię, a ja nigdy nie słuchałam.
- Jeszcze do dzisiaj jesteś taka niegrzeczna. - żartowała.
- Ciekawe po kim to mam!
Reszta dnia mijała spokojnie. Razem z mamą wybrałyśmy się na spacer do sklepu. Po drodze spotkaliśmy wiele znanych mi osób. Większość znała mnie z dzieciństwa. Dziwne, że po tylu latach mnie zapamiętali. Nie byłam jakaś specjalna. Zdarzyło się też kilka osób, które kojarzyły mnie jako ratownika. Miło jest kiedy ludzie na Twój widok uśmiechają się... W czasie drogi powrotnej poczułam się źle. Rozbolał mnie brzuch i głowa.
- Wszystko w porządku? -zapytała mama.
- Tak, tylko boli mnie głowa i brzuch...
Do domu wróciliśmy po dobrej godzinie. Nie byłam w stanie nic zrobić. Położyłam się na kanapie w salonie. Myślałam, że ból głowy przejdzie sam. Niestety ból stawał się coraz silniejszy i zmuszona byłam wziąć tabletkę przeciwbólową. Chwilę później przyjechał Piotrek.
- Martyna jest w salonie, źle się czuje. - słyszałam rozmowę mamy z Piotrkiem.
Podszedł do kanapy, usiał na brzegu i położył swoją rękę na moim brzuchu.
- Co się dzieję? - mówił bardzo cicho.
- Nic takiego, chyba się przeziębiłam.
Piotrek dotknął moją głowę.
- Masz gorączkę. - powiedział wyjmując telefon z kieszeni.
- Gdzie dzwonisz? - zapytałam.
- Do Wiktora.
- Nie ma takiej potrzeby, nie przesadzaj, od gorączki doktora wzywać... Poza tym, do jutra mi przejdzie. - powiedziałam trzymając go za rękę.
- A jeśli nie? Nie będziemy czekać.
- A jeśli nie, to jutro pojedziemy. Czuję się już lepiej.
Udało mi się przekonać Piotrka. Poszliśmy do góry i położyliśmy się na łóżku. Oparłam głowę o ramię Piotrka. Po kilku minutach moja mama przyniosła nam herbatę.
- Dziękuję. - powiedziałam.
Mama spojrzała na Piotrka i uśmiechnęła się.
- Masz jutro wolne? - spytałam chłopaka.
- Tak.
- Może zostaniesz na noc? - zaproponowałam.
- Jeśli mogę.
- Pewnie, że możesz.
Wtuliłam się w ramię Piotrka, a on nakrył mnie kocem. Po chwili zasnęłam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)